Powtarzałem siódmą klasę z matematyki! gość, 23:08 29-06-2009
Warunkowo do niej zdałem ale z liczeniem zawsze miałem kiepsko. Zadania logiczne to ani jednego nie udało mi się rozwiązać nigdy (prace domowe to przepisywałem, bo sam nie umiałem nic zrobić). Ściągałem tylko na lekcjach (nauczyciele potem pozwalali mi ściągać z tego co widziałem i koledzy z ławki pomagali zadania rozwiązywać - o niczym pojęcia nie miałem). Jakieś zajęcia pozalekcyjne korekcyjne miałem (tabliczka na pamięć ale nie rozumiałem jej logicznie tylko pamięciowo wykute - teraz używam kalkulatora na stare lata). W 5 i 6 klasie bałem się chodzić na lekcje matematyki i miałem koszmary, bo nic nie rozumiałem i stres straszny). Źle podstawiałem do wzorów. Poszedłem do szkoły policealnej i miałem do rozwiązywania z macierzami i inne zadania, których nie rozumiałem wcale. Trzy kartkówki oddawałem puste (ostatnią rozwiązywałem "po psychozie" na neuroleptyku [dawka podtrzymująca]). Zawsze miałem stres na koniec roku i zagrożenia by wyciągać na mierną. Świadectwa z podstawówki porwałem i nie chcę do tego wracać. O %, pierwiastkach i potęgach nie mam pojęcia (nie mogę na klawiaturze znaleźć "cyfry nieskończoności". Mam problemy z wyliczaniem dawek leków. Z podatków sam nie potrafię i nie będę umiał się rozliczyć nigdy. W sklepie daję za mało albo za dużo pieniędzy. 27 lat żyłem bez portfela i zegarka. Często, żeby nie oddawać pustych kartek to pisałem "własne neoliczbowe wyliczenia" otrzymując jedynki z wykrzyknikiem.
Żadnej lektury w szkole nie przeczytałem, ani książki nigdy (ale powiadomienia z biblioteki szły, bo coś przetrzymałem do czytania). Z wielu kawałów się śmiałem nie rozumiejąc ich. Fizyka i chemia też tragedia. Tylko eutanazja i do piachu lub w krematorium iść!
Po jakichś poradniach mnie głupich wysyłano, klocki dawano, a potem za kilka miechów matka płakała, że nie otrzymałem promocji do klasy 7. Nauczycielka pytała mnie co robią "zawsze dzieci na przerwie" - stwierdziłem wtedy, że chcą u mnie coś wywęszyć i czułem, że ma mnie za głupca albo wysłać do szkoły specjalnej lub przenieść do innej szkoły czy wykryć jakąś dysfunkcję umysłową. Dużo miałem uwagi i byłem posądzany o kradzieże (ale nie zawsze kradłem). Na kółkach komputerowych miejsce ostatnie, bo pierwszy raz na klawierce pisałem na czas. Książkę dali na pocieszenie z informatyki to nawet nie czytałem, bo nic nie rozumiałem. Testy z krzyżykami, trójkątami i kółeczkami czy innym badziewiem to na chybił trafił zaznaczałem by nie zostawiać zadań bez odpowiedzi. tekstu ze zrozumieniem do dziś nie umiem czytać oraz podpisuję umowy bez ich czytania i zrozumienia. Sugerowali mi szkołę do jakiej iść nie chciałem (a nie interesowało mnie nic i nie wiem co mam robić do dziś). Nie wiem czy miała na mózg zbyt wczesna inicjacja substancji psychoaktywnych, napady padaczki, urazy głowy czy niedotlenienia mózgu z wymiotami. Testy z plamami to też jakaś lipa, bo nietoperze i wazony były oraz kartki białe. Patologie społeczną widziałem to matka dla dziecka dawała tabletki od bólu głowy do popicia winem, żeby nie płakało i mogło zasnąć by w libacji alkoholowej nie przeszkodzić. Meliorantka spożywająca alkohol z wybitym/"wypłyniętym" okiem nastraszyła mnie za młodu to traumy dostałem, a łapałem tylko traszki durszlakiem i piskorze z ciernikami. Nic nie mogę obliczyć/wyliczyć/podzielić/pomnożyć pisemnie - a nawet jak umiałem to tylko kilka dni. Co robić? Pomocy!
         
     
               
Strona główna Opinie W sieci Downloads Publikacje E-learning E-sklep O stronie