Działa tylko w IE - sorry!    
     

Festyn "Indiańska wioska"

mgr Iwona Goślicka


Już drugi raz na łamach tej strony piszę o festynie. Może zostanę profesjonalistką w tej dziedzinie?

Poprzednim razem opisywałam, zorganizowany przeze mnie festyn: Święto Szkoły, który odbył się w czerwcu 2003r w Gimnazjum Nr 2 w Sopocie. Podsumował on prace akcji Szkoła z Klasą. Miał charakter sportowy, zabawowy. Integrował społeczność szkolną oraz środowisko mieszkańców okolic, zwłaszcza absolwentów.

Prawie równo rok później zorganizowałam kolejny festyn, ale tym razem w Zespole Szkół Specjalnych w Sopocie, bo tam teraz pracuję. Naturalnie musiały być zmienione nieco cele tej imprezy.

Wspólnie z całą Radą Pedagogiczną, podkreślam całą, gdyż na prawdę wszyscy nauczyciele szkoły brali czynny udział w przygotowaniach i w trakcie samego festynu.

Sam pomysł zorganizowania imprezy padł wcześniej, zanim pojawiłam się w tej szkole. Zabawa miała ograniczać się do kilku propozycji dla młodszych uczniów naszej szkoły, w oparciu o pomysły związane z posiadaniem przez placówkę koni dla potrzeb hipoterapii.

Moje doświadczenia w zakresie organizacji tego rodzaju imprez oraz długa (ale skuteczna) motywacja pracowników doprowadziły do tego, iż niewielki projekt urósł do rozmiarów dużego przedsięwzięcia w skali całego miasta Sopotu.

Przede wszystkim zaczęłam od zmiany celów zorganizowania festynu. Przekonałam nauczycieli, iż warto pokazać możliwości szkoły, bazę, potencjał kadry pedagogicznej w mieście. Istotnym celem była integracja dzieci niepełnosprawnych z pełnosprawnymi z terenu Sopotu. Zatem obok znamienitych gości, sponsorów, zaproszone zostały wszystkie młodsze klasy integracyjne sopockich szkół podstawowych oraz uczniowie z zaprzyjaźnionych szkół specjalnych województwa i okolicznych przedszkoli. W sumie mięliśmy do "ogarnięcia" około 200 beneficjentów. Prawda, że sporo jak na zwykły szkolny festyn niewielkiej szkółki specjalnej?

Jak w ubiegłym roku tak i teraz właśnie tego dnia padał rzęsisty deszcz, wręcz ulewa. Tym razem przygotowaliśmy plan awaryjny, który wykonano w 100%. Baliśmy się jedynie o "popularność" koni. Nic bardziej błędnego. Jak tylko pojawiło się słońce dzieci wybiegły na zielone boisko szkoły, by choć przez krótką chwilę odbyć przejażdżkę konno.

Kadra określiła temat festynu "Indiańska wioska". I zaczęło się - zbieranie pomysłów do realizacji imprezy w takim charakterze i w takiej scenerii.

Mięliśmy zatem prawdziwy namiot indiański TIPI, "najwyższej jakości podrobionego" Szamana i Kowboja. Dzieci miały wiele atrakcji. Mogły złapać drewnianego konia na lasso, ulepić na kole garncarskim naczynie, z resztek materiału uszyć ręcznie lalkę - fetysz? (miejmy nadzieje, że nie), wykonać własnoręcznie z koralików, piórek, rzemyków i naturalnych środków spożywczych, czyli makaronu... - prześlicznej urody naszyjniki, bransolety
(oczywiście w stylu indiańskim).

Uczestników czekały niespodzianki w postaci labiryntu w jaskini, konkursów sprawnościowych, możliwości przejścia po zwodzonych linach między drzewami, strzelania z łuku i bronią paint ball, poszukiwania "złota", wyskakania się za wszystkie czasy w ogromnym basenie kulkowym.

Każdy mógł wziąć udział w najtańszej na świecie loterii fantowej (50 gr za los - każdy wygrywa), skosztować fasoli po indiańsku, chleba z jadłem na sposób indiański. Do tego wszystkiego przygrywał i wspaniale bawił nas zespół Leszka Boliboka, preferujący muzykę Country. Bawiliśmy się w napad Indian na pociąg. Tańczyliśmy w rytm pląsów indiańskich, niczym prawdziwi czerwoni ludzie. Było wiele wspaniałych nagród.

Wszyscy gospodarze, to znaczy nauczyciele oraz uczniowie naszej szkoły przebrani byli, a jakże, w stroje indiańskie lub rodem z dzikiego zachodu.

Dzieciom z sąsiednich szkół tak bardzo się podobało, że przychodziły przez kilka następnych dni z nadzieją, że jeszcze będą się mogły pobawić. Nauczyciele i znajomi pedagodzy dziękowali i gratulowali tak dobrze zorganizowanej, udanej imprezy.

Należy tu zwrócić szczególną uwagę na uczniów Zasadniczej Szkoły Zawodowej - placówki wchodzącej w skład Zespołu Szkół Specjalnych w Sopocie.

Byli oni dużą podporą w przygotowaniu i prowadzeniu festynu. Sprawdzili się jako gospodarze, pomocnicy nauczycieli, "pomagacze" przy dzieciach niepełnosprawnych ruchowo. Osiągnęliśmy zatem kolejny, niezamierzony, cel tej imprezy: kształcenie odpowiedzialności za bezpieczeństwo innych, poprawnej postawy wobec osób niepełnosprawnych, słabszych, młodszych, umiejętności zabawy z dziećmi niepełnosprawnymi ruchowo.

Od tego czasu, wiemy, że w wielu sytuacjach możemy zaufać swoim uczniom, choć przecież jest to również specyficzna grupa młodzieży, z którą raczej pracuje się ciężko. Kontynuujemy ten cel. W tym roku szkolnym uczniowie szkoły zawodowej byli opiekunami młodszych dzieci naszej placówki, bardziej niepełnosprawnych, na szkolnej wycieczce. Pomagają przy opiece nad dziećmi, założonego od września w ZSS, przedszkola specjalnego.

Dlatego z tego miejsca serdecznie im dziękuję. Oczywiście kadrze też i wszystkim pozostałym pracownikom szkoły i cudownym sponsorom i kochanym gościom - uczniom sopockich szkół i ich opiekunom (nauczycielom).

Byłabym zapomniała! To wszystko było naprawdę całkowicie gratis!